To nie jest Netflix – prawdziwe życie w peletonie trzeciej dywizji - Karolina Halejak
Karolina Halejak – specjalistka od kolarskiego zaplecza, twórczyni marki PICA, była redaktorka, organizatorka, social media ninja. Kobieta, która wie o trzeciej dywizji więcej niż niejeden kolarz.
Z dziennikarskiego notesu do teamowego busa
Zaczęło się od pisania. Artykuły o wyścigach, analizy, relacje – kolarska publicystyka była naturalnym krokiem dla Karoliny, która najpierw sama startowała w maratonach MTB. Z czasem, dzięki kontaktom i pasji, znalazła się po drugiej stronie barierek. Weszła do zawodowego zespołu kolarskiego i… została na dziesięć lat.
Najpierw Domin Sport, potem Voster ATS – łącznie dziesięć sezonów, dziesiątki wyścigów, setki godzin w samochodzie dyrektora sportowego i niepoliczalna liczba bidonów, które trzeba było zrobić, kiedy akurat zabrakło rąk do pracy.
Zespół, który oddycha jednym rytmem
Kiedy Karolina opowiada o kolarskiej drużynie, mówi: „To są emocje. To jest wspólnota”. Budowanie ekipy to więcej niż zestawienie zawodników na liście startowej. To setki niuansów, które składają się na to, czy na trasie zadziała strategia. Od pierwszego zgrupowania, przez niekończące się odprawy, po chaotyczne dni wyścigowe – Karolina zna każdy aspekt tej układanki.
Bo kolarstwo to szachy na pełnym gazie. A ekipa – żeby wygrywać – musi być zsynchronizowana jak napęd po serwisie.
Tatuaże i pamięć ciała
Na jej przedramieniu widać historię. Nie własną, ale Maćka Paterskiego i Patryka Stosza. Dwa tatuaże, dwa zwycięstwa, dwa momenty, które zostają z człowiekiem na zawsze i nie chodzi o fanowskie uniesienie. Chodzi o więź, emocje, wspólną drogę i świadomość, że ten jeden dzień na mecie był ukoronowaniem miesięcy pracy całego zespołu – także tej zza kulis.
Z notesem na kolarskim siedzeniu
Karolina jechała w samochodzie technicznym, notowała na gorąco każde wydarzenie, słuchała radia wyścigu i tworzyła z tego relacje. Jeszcze zanim zawodnicy zdążyli się wykąpać, ona już pisała teksty, zgrywała zdjęcia, publikowała wyniki. Taki był rytm pracy medialnej w czasach, gdy media społecznościowe dopiero raczkowały, a komunikacja z kibicami wymagała sprytu i refleksu.
Zajawka, logistyka i życie zawodnika
Obok wyścigowych emocji była też codzienna praca: organizowanie wyjazdów, rezerwacje hoteli, zgłoszenia na wyścigi. Kiedy zabrakło rąk – pomagała. Kiedy trzeba było coś „załatwić” – załatwiała. To kolarska codzienność trzeciej dywizji: wszyscy robią wszystko, a każdy dzień to nowy test elastyczności i odporności na chaos.
Z czasem Karolina poznała to życie jeszcze lepiej – prywatnie. Jej mąż to zawodowy kolarz, a ich sześcioletni syn już objeżdża rodziców na singletrackach. Rower stał się naturalnym elementem życia – domem, pracą, pasją.
Zapał i zmiana: social media w peletonie
Dziś Karolina wspomina:
To, co mnie zaskoczyło? Że tak niewielu kolarzy potrafi wykorzystać media społecznościowe.
Jej apel do zawodników jest prosty: pokażcie się! Bo sponsorzy patrzą, kibice chcą znać wasze historie, a rowerowe życie to coś więcej niż waty i czasy na Stravie.
Nie chodzi o zostanie influencerem. Chodzi o autentyczność, pasję i budowanie osobistej marki. Zwłaszcza że – jak mówi – „to właśnie w pokazaniu siebie tkwi przyszłość polskiego kolarstwa”.
PICA – błysk w oku i w projekcie
Po latach pracy dla innych marek, Karolina stworzyła własną – PICA. Okulary sportowe, które łączą funkcjonalność z designem. To odpowiedź na realną lukę w rynku, ale też kontynuacja wszystkiego, co ją do tej pory ukształtowało: logistyki, estetyki, kolarskiego ducha i… praktycznego testera, który mieszka z Nią pod jednym dachem.
Te okulary Pico, to jakiś white label? podobne do tripout optics(model endo) i uller(identyczne opakowania)