Jak LT1, satysfakcja, tlen i glukoza zmieniają podejście do treningu? Paweł Pietrzak
Paweł Pietrzak — inżynier kolarstwa, który udowadnia, że prawdziwy rozwój to nie tylko więcej watów i szybsze czasy.
W niewielkim Suszcu, na Śląsku, powstało miejsce, które zmienia myślenie o kolarskim treningu. Na torze o wdzięcznej nazwie Fibonacci spotkali się Piotr Peszko i Piotr Gryszka, Paweł Pietrzak — inżynier kolarstwa, który udowadnia, że prawdziwy rozwój to nie tylko więcej watów i szybsze czasy. (A miejsce w przełajowym szeregu pokazali nam Piotr i Miłosz Pietrzak) To także satysfakcja z jazdy, głęboka świadomość ciała i radość, która płynie z mądrego wysiłku. Dzień spędzony razem był nie tylko lekcją techniki, ale i podróżą w głąb tego, co naprawdę buduje mistrzostwo na rowerze.



Czy trening musi boleć?
Przyjęło się uważać, że dobry trening musi być wyczerpujący, że liczy się tylko ból, pot i zakwasy. Paweł Pietrzak łamie ten mit. Pokazuje, że największy rozwój pojawia się wtedy, gdy trening daje radość i satysfakcję.
Wspólnie z Piotrem Gryszką testowaliśmy to w praktyce: zmieniając opony na bardziej przyczepne, regulując ciśnienie, dostrajając sprzęt i wsłuchując się w to co mówił trener, a na koniec referując jak zmieniają się odczucia z jazdy.
„Najważniejsza jest wysoka skala satysfakcji. Bo bez radości z jazdy nie ma prawdziwego rozwoju”
Kluczowa obserwacja? Aż 75% energii, jaką wydatkujemy podczas jazdy w trudnym terenie, idzie na utrzymanie równowagi, a tylko 25% na napędzanie roweru. Jeśli czujemy rower i mamy nad nim pełną kontrolę, zużywamy mniej sił, jeździmy szybciej i czerpiemy z tego więcej radości. Nie chodzi więc o to, by "męczyć się dla wyniku", ale by świadomie rozwijać technikę, kontrolę ciała i wewnętrzną lekkość jazdy. A to wszystko w rytmie trzech prostych zasad: tlen, glukoza i satysfakcja.
Tajemnica Fibbonacciego — laboratorium kontroli i techniki
Tor Fibonacciego to więcej niż tylko nazwa inspirowana matematycznym ciągiem. To świadomie zaprojektowana przestrzeń do treningu kolarskiego, gdzie każdy zakręt, przeszkoda i każda linia zmuszają trenowanego zawodnika do myślenia, czucia rowerum ciągłej adaptacji i uważności.



Na pozornie krótkiej, 250-metrowej pętli można nauczyć się więcej niż podczas wielu godzin tradycyjnych treningów.
Wymusza to unikalna geometria toru, oparta na złotej proporcji spirali. Unikalny projekt zmusza umysł i ciało do subtelnych zmian środka ciężkości, perfekcyjnego wyczucia tempa i precyzyjnej pracy mięśni, bo musisz wiedzieć, kiedy przycisnąć, kiedy odpuścić, a kiedy zdrowo przegiąłeś i wypadasz z zabawy rwąc taśmy.
Już po kilku przejazdach czuć, jak każdy ruch kierownicy, każdy balans biodrami, każde przesunięcie ciężaru zmienia sposób pokonywania zakrętów, a trener cały czas patrzy i analizuje to, co się dzieje. To nauka, która nie wymaga liczb i wykresów — wystarczy rower, uważność i otwartość na własne ciało.
Piaskownica — tam, gdzie technika spotyka surową naturę
Kiedy opanowaliśmy podstawy, Paweł postanowił pójść krok dalej. Wiedział, że prawdziwa szkoła jazdy zaczyna się tam, gdzie kończy się komfort i zaczyna się przygoda.
Wyrobisko piasku w Suszcu — potocznie nazywane "Piaskownicą" — to miejsce, które Paweł Pietrzak zaadaptował na wyczynowy tor do ćwiczenia kolarskiej techniki, w którym teoria z toru Fibonacciego spotyka się z brutalną rzeczywistością. Śliskie korzenie, sypki piach, strome zjazdy, schody i krótkie, ostre podjazdy wystawiały na próbę każdą zdobytą umiejętność.
Tutaj nie było wyznaczonych linii, oznaczonych zakrętów czy idealnie równych odcinków. Każda runda zmieniała się w nieprzewidywalną przygodę, a każde okrążenie wymagało błyskawicznej adaptacji i pełnego zaufania do własnych reakcji.
„Zawodnik musi czuć przyczepność. Jeśli jej nie czuje — nie pojedzie szybciej, choćby miał najlepszy rower świata” – tłumaczy spokojnie, kiedy próbujemy prześlizgnąć się po rozjeżdżonym piachu.
Bez wcześniejszej zmiany opon i właściwego ciśnienia w kołach, przejazd przez Piaskownicę byłby niemożliwy lub przynajmniej pełen frustracji. Dzięki przygotowaniu, które zaplanował Paweł mogliśmy jednak w pełni zanurzyć się w doświadczeniu — poczuć, jak teoria przekłada się na praktykę.
To tam najmocniej wybrzmiały trzy zasady Pawła: tlen, glukoza i satysfakcja. Bez skupienia, bez rozsądnego zarządzania mocą podczas pedałowania i bez radości z każdego pokonanego fragmentu, nie byłoby mowy o postępie.
A kiedy kolejna przeszkoda ustępowała pod kołami, pojawiał się ten najpiękniejszy efekt uboczny: szeroki uśmiech.
Dlaczego warto przyjechać do Suszca?
Suszec to nie tylko punkt na mapie — to przestrzeń, w której uczysz się patrzeć na jazdę na rowerze zupełnie inaczej. To tutaj dowiesz się, że najlepszy wynik to niekoniecznie najwyższa moc czy najniższy czas na Stravie, ale wewnętrzne poczucie spełnienia i radości.
Paweł Pietrzak, jako trener kolarstwa, pokazuje coś ważniejszego niż wykresy i tabelki:
Że prawdziwy rozwój to balans między techniką, a emocjami. Między świadomym wysiłkiem a radością z pokonywania własnych ograniczeń.
To właśnie tutaj, na torze Fibonacciego i w Piaskownicy, uczysz się słuchać swojego ciała, dostrzegać subtelne zmiany w zachowaniu roweru i cieszyć się każdą chwilą na dwóch kołach.
Paweł Pietrzak nie tylko trenuje — on zmienia ludziom perspektywę. Jak sam mówi:
„Mnie nie interesuje, ile masz FTP. Interesuje mnie, ile masz radości z jazdy. Bo tylko to naprawdę napędza”.
Bo być może prawdziwe pytanie nie brzmi:
"Ile watów wygenerowałem?", tylko "Ile uśmiechów wykręciłem?"